Wrocławskie krasnale

Wrocław to miasto krasnoludków. Wiedzą o tym nawet takie małe dzieci, jak Ula. A może nawet i mniejsze też.
Krasnale można spotkać we Wrocławiu na każdym kroku. Ula je uwielbia. Uwielbia pomagać Syzyfkom pchać ich ciężką kulę, a wszystkie pozostałe łapie za czapeczki.
Skąd się małe, miłe skrzaty pojawiły w mieście nad Odrę teorii jest wiele. Jedni opowiadają, że mieszkały tam od dawna, a inni, że przybyły na zaproszenie Wrocławian, żeby pokonać złego Chochlika. Jak jest naprawdę? Mama tłumaczy Uli, że to bajki i najlepsza będzie ta, która się dziecku najbardziej spodoba.
Jednak, gdy mama była bardzo malutka wydarzyła się pewna historia, która nie jest bajką.
Był to czas smutny, szary  i brzydki. Ludzie żyli w kłamstwie, a za mówienie prawdy można było pójść do więzienie. Dlatego niektórzy kłamali, inni nie mówili nic, a jeszcze inni - odważni mówili prawdę. Poza tum w sklepach nie było czekolady, ani soczków, ani musów "Kubusia". babcia stała w długiej kolejce w sklepie, żeby kupić dla malutkiej mamy Uli "Bobfruta" i nie zawsze go dostawała.
W tych smutnych czasach pojawił się taki pan, który na szarych murach domów malował kolorowe krasnoludki. Potem inni mu w tym pomagali. To smutnym wrocławianom dawało mnóstwo radości. Akcja malowania krasnali i rozśmieszania mieszkańców została nazwana "Pomarańczową alternatywą".
Minęło kilka lat i odważnym ludziom udało się Polskę zmienić na lepsze. Można było już mówić prawdę, a ludziom zaczęło się żyć lepiej. Po wielu latach Wrocław wystawił pomnik "Pomarańczowej alternatywie", w kształcie krasnale - był to pierwszy wrocławski krasnoludek, który pojawił się w mieście, nazywa się Papa Krasnal. Wkrótce pojawiły się kolejne. Zaprosiły je władze miasta. Następne przybyły na zaproszenie różnych firm i instytucji, pojawiają się cały czas ku uciesze wszystkich dzieci.
Historia ta jest długa i trudna, dlatego Ula innym razem dowie się, dlaczego Syzyfki pchają kulę. Jeszce nie raz je Ula odwiedzi.




Komentarze